• Reklama
    A1 - kabe

Szukaj

    Reklama
    B1 - emptmeyer 28.05-31.12 Julian

    Aktualności i przegląd rynku

    Wydanie nr: 1(51)/2008

    Aktualności i przegląd rynku

    Galwanotechnika

    ponad rok temu  01.01.2008, ~ Administrator,   Czas czytania 11 minut

    Strona 3 z 5

    51640.jpg

    Fot. 3. Dynamomaszyna.

    Jak wspomniałem, panowie wydawali książki związane z galwanotechniką. Ciekawe jest, że poradniki opracowane przez Pfanhausera, a następnie przez firmę LPW, były praktycznie wydawane do 1988 roku. Każde kolejne wydanie było numerowane. Czytanie tych poradników jest bardzo interesującą lekturą. Najstarsze wydanie jego poradnika, jakie udało mi się kupić w antykwariacie w Oslo to wydanie z 1890 roku nakładem Spielhagen & Schurch Wiedeń (fot. 2). Lektura tej książki jest bardzo zajmująca. Ciekawostką tego poradnika jest to, że książka ta była wykorzystywana przez galwanizera, który na marginesach robił notatki, gdzie zapisywał swoje wersje składu kąpieli, pod każdą notatką jest data lipiec 1895 r. (fot. 2a). Wracając do tematu już na wstępie poradnika autor stwierdza, że w branży nakładania powłok galwanicznych, może za wyjątkiem metali szlachetnych, najdroższa jest robocizna. Czyli w zasadzie w tej kwestii od przeszło 100 lat nic się nie zmieniło. Na następnej stronie stwierdza, że dla galwanizera najważniejsza jest wiedza jak może sobie pomóc w przypadku wystąpienia problemów, ostrzega przed nerwowymi działaniami, które mogą przynieść tylko szkody. Czyli praktyka, praktyka i jeszcze raz praktyka. Tutaj też się nic nie zmieniło. W poradniku do wykorzystania praktycznego w dzisiejszych czasach nie ma nic o czym byśmy nie wiedzieli. Ciekawe są natomiast maszyny i urządzenia stosowane w galwanizerniach. Oczywiście głównymi źródłami prądu są ogniwa galwaniczne i dynamomaszyny (fot. 3). Prostowniki oparte na prądzie zmiennym i transformatorach to dopiero przyszłość. Stosowano całe baterie z ogniwami. Problemowi łączenia ogniw i sposobowi ustawiania prądu w wannie poświęcone jest bardzo dużo miejsca (fot. 4). Z kolei na fot. 5 widać jak były podłączone wanny do ogniw galwanicznych. Na ścianie widoczne jest urządzenie oporowe do ustawiania natężenia prądu.

    51641.jpg

    Fot. 4. Ogniwa stosowane w galwanizerniach.

    Praktyka przygotowania powierzchni polegała tylko na szczotkowaniu i odtłuszczaniu w rozpuszczalnikach lub roztworach zasad np. wapnie wiedeńskim. O odtłuszczaniu elektrolitycznym nie ma mowy. Ciekawe są przepisy podające skład kąpieli galwanicznych, praktycznie wszystkie bazują na cyjankach. Mało tego, pracują one zwykle w temperaturze pokojowej. Autor zwraca szczególną uwagę na utrzymanie temperatury, dodaje iż w sezonie zimowym jest z tym duży kłopot. Wprawdzie o tym w III wydaniu poradnika nie ma ale jest w IV z 1900 roku taka informacja w dziale pt. „Błędy początkujących”, że kąpiele powinny pracować w temp. 16-20 stopni a ręka włożona do kąpieli nie powinna odczuwać zimna. Jak to się czyta, to skóra cierpnie. O jakiś grzałkach elektrycznych czy termometrach nie ma mowy. Ogrzewanie oziębionych np. w zimie kąpieli odbywa się poprzez podgrzewanie na wolnym ogniu. Przy czym zaleca się jako podkładkę pod wannę stosować siatkę stalową z drobnymi oczkami, na której to siatce znajduje się piasek, czyli we współczesnym języku łaźnia piaskowa. Dzisiaj ciężko sobie wyobrazić jak mogłaby wyglądać praca przy wannie, której część lub całość musimy podgrzewać na jakimś palenisku. Również ciekawe jest, że dawne kąpiele pracują bez mieszania, co jest dzisiaj standardem. W zasadzie to, że kąpiele nie były filtrowane na bieżąco można to między innymi wyjaśnić tym, iż cały wprowadzany osad sedymentował na dno wanny. W przypadku mieszania przy jednoczesnym braku filtracji wbudowywałby się w powłoki galwaniczne. Jako czyszczenie kąpieli zalecane było odciągnięcie kąpieli za pomocą węża znad osadu do naczynia pomocniczego (fot. 6).

    Komentarze (0)

    dodaj komentarz
    Aby dodać komentarz musisz podać wynik
      Nie ma jeszcze komentarzy...