Gdy kupowaliśmy s/y DOCKAN mieliśmy mgliste wyobrażenie o utrzymaniu drewnianej łódki poza kilkudniową praktyką szlifowania "szkiełkiem" jakichś starych "DeZet". Nie przerażało nas niemal półwieczne zużycie s/y DOCKAN, bo szybko nabraliśmy zaufania do artystycznej solidności szkutnika który zbudował kadłub z daglezji.
Mahoniowe wnętrze było w niezłym stanie, aczkolwiek zagospodarowane prymitywnie i bez wygód. Smętnie zwisały plastikowe płachty mające chronić przed stróżkami wody cieknącymi przez nieszczelności pokładu. Źle wyglądała nadbudówka z przegniłymi na wylot zrębnicami. Listwy odbojowe nadawały się jedynie do natychmiastowej wymiany. Stan drewna kokpitu nie wzbudzał zaufania. Urządzony był zresztą, tak, że w miarę wygodnie mogły usiąść w nim tylko dwie osoby.
Jedyną miłą niespodzianką były piękne listwy pokładu z daglezji, jakie ukazały się po ostrożnym zdjęciu płótna przybitego setkami gwoździ. Mimo atrakcyjnej ceny zakupu s/yDOCKAN szybko okazało się, że koszty rosły, gdyż musieliśmy kupić sporo narzędzi oraz materiałów do renowacji.
Każdego roku po zakończeniu sezonu żeglarskiego oraz wyciągnięciu jachtu na ląd uszkodzenia drewna są naprawiane i zabezpieczane roztworem oleju lnianego z terpentyną balsamiczną (jedna część terpentyny z jedną częścią oleju) a także pokrywane odpowiednią ilością warstw olejnego lakieru bezbarwnego (Epifanes).
Do konserwacji drewna używany jest olej lniany przegotowany, jeśli jednak można poczekać na wyschnięcie dłużej niż miesiąc, używany jest olej tłoczony na zimno. Terpentyna wciąga olej głęboko w drewno i wypełnia pory, dzięki temu nie tylko konserwuje, ale i częściowo uszczelnia.
Podczas przeróbek i pracy przy konserwacji, na ogół na dotkliwym zimnie, czasem zastanawiam się, dlaczego nie chcę mieć innej łódki niż drewniana? Czy poza potrzebą romantyki jest jeszcze próżność? Bo kto zwróci na nas uwagę, gdy przypłynę do przystani plastikową łódką. Gdy płynę drewnianą łódką, to nawet na "środku morza" z kursu zbaczają, by pozdrowić kiwnięciem dłoni. A może chcą się upewnić, czy nie zabłądziłem?Jesienią, co 5-8 lat albo rzadziej, kadłub, pokład i kokpit szlifowane są do czystego drewna oraz pokrywane olejem lnianym z terpentyną, nie częściej niż raz w tygodniu (5-6 warstw, aż do nasycenia drewna), a następnie wiosną pokrywane co najmniej 6-8 warstwami lakieru.
Po wyciągnięciu jachtu na ląd kadłub jest myty, o ile to możliwe, słodką wodą. Uszkodzenia pod linią wodną są naprawiane w miarę potrzeb, aczkolwiek stan drewna jest tak zadowalający, że nie wymaga wiele pracy. Nie jestem zadowolony z używanej dotychczas ekologicznej farby antyporostowej (LeFant SPF) i szukam lepszego specyfiku.
Komentarze (6)