Trudność przeciwstawiania się „skutkom stanów nadzwyczajnych” a więc głównemu czynnikowi składającemu się na ryzyko wykonawcze jest dodatkowo spotęgowana faktem powszechnie obserwowanego i bardzo niebezpiecznego przeniesienia projektowania „antykorozji” z biur konstruktorskich do biur handlowych z zamianą skomplikowanego zadania inżynierskiego na czynność handlową w postaci przetargów na „dostawę zabezpieczeń antykorozyjnych”. Kryterium przetargowe w postaci „cena – 100%” ma charakter wybitnie „prooszczędnościowy” i trudno minimalizować ryzyko, szukając wszystkich możliwych dobrodziejstw inżynierii materiałowej, skoro „cena antykorozji aparatu”, choć na tym etapie jeszcze nieznana, jest już umieszczona w „cenie wyrobu” wylicytowanej podczas wcześniejszego przetargu na dostawę „aparatu pod klucz”. Trudno w takim przypadku o rozwiązania zmniejszające ryzyko, tym bardziej, że w wielu wypadkach wymagają one ingerencji w istniejącą już i zatwierdzoną wieloma podpisami stal. A tak się, niestety, składa, że o skuteczności ochronnej decyduje nie „katalogowa chemoodporność” zastosowanych materiałów powłokowych, ale często i konstrukcja chronionych urządzeń. W łańcuchu przetargowym trudno o uzyskanie tej symbiozy, szczególnie wówczas, jeśli to, co jest bardzo ważne, żeby nie powiedzieć „najważniejsze”, występuje na końcu systemu kooperacyjnego.
Tadeusz Święcki
Komentarze (0)