Dopóki na wydziałach architektury i wydziałach budowlanych wyższych uczelni, szczególnie przy specjalizacjach mostowych i konstrukcji stalowych, nie będzie przyzwoitego programu zajęć obejmujących technologie ochrony przeciwkorozyjnej, dopóty nie należy spodziewać się radykalnej poprawy.
Wielkim nieszczęściem organizowanych przetargów jest jedyne obowiązujące kryterium – cena. Niska cena nie oznacza, że coś jest tanie, a już na pewno nie dotyczy to zabezpieczeń przed korozją. Każda konstrukcja stalowa wymaga po pewnym okresie eksploatacji renowacji lub powinna zakończyć swój żywot. W „Lakiernictwie” nr 4(72)2011 omawiałem zagadnienia związane z ekonomicznymi skutkami korozji. Wprowadzone było pojęcie cyklu życia obiektu od jego powstania do złomowania. Pozornie droga technologia gwarantująca 20-letnie zabezpieczenie obiektu jest z reguły znacznie tańsza w przeliczeniu na rok eksploatacji od taniej technologii dającej jedynie 5-letnią trwałość. Żeby to rozstrzygnąć w przetargu, o jego wyniku powinna decydować nie cena, ale koszt zabezpieczenia w przeliczeniu na rok eksploatacji, gwarancji objętej ubezpieczeniem lub tym podobne kryteria.
Car Piotr I miał kompleks lichych chat stojących wzdłuż głównych rosyjskich dróg, dlatego kazał stawiać ściany imitujące postawne budynki i zasłaniające istniejącą mizerotę. Podejście do zagadnień korozji przez naszych decydentów niczym nie różni się od sposobu myślenia cara, czego przykładem jest zasłonięcie plandekami mostu kolejowego w Warszawie (fot. 3). Most powinien być poddany renowacji ze 20 lat temu, ale plandeki są tańsze. Tylko, czy nas jako społeczeństwo stać na akceptowanie takich absurdów?
Michał Jaczewski
Komentarze (0)