Jaki start, taki wynik na finiszu
Miał rację profesor Henryk Błasiński (1915-1995, Politechnika Łódzka), który każdemu egzaminowanemu studentowi zadawał jednakowo brzmiące ostatnie pytanie: „Jakie są podstawowe zasady projektowania urządzeń chemicznych?”. Okazuje się bowiem, że pytanie mimo upływu lat jest wciąż aktualne i uwidacznia się szczególnie mocno w przypadku aparatury z powłokami antykorozyjnymi, przy czym paradoksem jest to, iż udział obiektów obciążonych „wadami genetycznymi” jest wciąż spory, choć praktycznej wiedzy eksploatacyjnej i wsparcia ze strony narzędzi projektowych przybywa.
Profesor był praktykiem. Przekonywał, że aparat chemiczny nie jest „beczką”, lecz urządzeniem technicznym, wręcz maszyną służącą prowadzeniu procesu technologicznego. Wymagał uznania swych racji i czynił to w sposób bezwzględny wiedząc, że błąd projektowy to nie tylko „usterka kosmetyczna”, ale poważna wada o charakterze decydującym dla powodzenia procesowego oraz bezpieczeństwa obsługi i otoczenia. Profesorskie zasady nabierają szczególnego znaczenia w przypadku aparatów i urządzeń wymagających wykonywania czynności montażowych i obsługowych w ich wnętrzach, a do takich bezsprzecznie należą obiekty z ciężkimi powłokami antykorozyjnymi, wymagającymi montażu już po zakończeniu budowy w stali, a także okresowych inspekcji podczas eksploatacji wraz z – co się bardzo często zdarza – awaryjnymi i bieżącymi naprawami powłok gumowych, polimerowych czy ceramicznych.
Warto zatem przypomnieć owe „dziesięć zasad” prawidłowego projektowania aparatury powłokowanej chemoodpornie, z których pierwsza wymaga rzeczy podstawowej: „do aparatu trzeba wejść i wyjść”. Zasada wydawałoby się tak banalna, że można by o niej nie wspominać, gdyby nie powszechne wręcz przypadki..., że bez „małego i chudego” montera, zdolnego przecisnąć się przez właz do wnętrza zbiornika, w wielu wypadkach nic nie można zrobić. O potrzebie zabudowy w konstrukcji minimum dwu włazów, tzw. sześćsetek wspominają normy, w praktyce – jedna oszczędnościowa „pięćsetka” jest standardem. Ale wymóg „dróg wejściowych” nie jest ekstrawagancją, tym bardziej, że oprócz potrzebnej drogi komunikacyjnej dla ludzi, w tym – co bardzo ważne – drogi ucieczki, do wnętrza trzeba wprowadzić przewody wentylacyjne, klimatyzacyjne, zapewnić transport materiałowy oraz zasilanie energetyczne. Dlatego ta naczelna zasada – choć dopiero „pierwsza z dziesięciu” – staje się fundamentalnym potwierdzeniem słuszności profesorskich wymagań. Zaraz za nią idzie druga, dla antykorozji może i ważniejsza: „wszystkie obrabiane powierzchnie muszą być w zasięgu ręki i oka”. Nie można bowiem dobrze wykonać powłoki, nie widząc i nie mogąc sprawdzić rezultatu swojej działalności. A antykorozja jest i zawsze będzie oparta na czynnościach manualnych, dlatego „widzieć i sięgać” trzeba.
Komentarze (0)