Western
Na jemeńskiej pustyni głównym problemem była bardzo wysoka temperatura. W ciągu dnia stal potrafiła się nagrzać do ponad 100°C, farba się na niej dosłownie gotowała, a po wyschnięciu schodziła całymi płatami. Jedyną metodą na obniżenie temperatury było malowanie w nocy. Już kilka godzin po zachodzie słońca, a słońce zachodzi tam zawsze ok. godz. 18, z zaledwie kilkunastominutowymi wahaniami wynikającymi z „pór roku”, temperatura spadała do przyjemnych 20 stopni, a wilgotność podnosiła się aż do 20 - 30% i można było malować.
Malarnia była odgrodzonym fragmentem placu budowy, na którym ustawiono potężne reflektory dające w miarę dobre światło i na tak przygotowanym placu pośród rozłożonych konstrukcji uwijali się z pistoletami malarskimi moi arabscy malarze. Wyglądało to trochę jak podczas kręcenia filmu, więc powiedziałem Abdulowi Hamidowi: „Popatrz, moglibyśmy nakręcić western, super oświetlenie i kowboje z pistoletami”. Zaczęliśmy się obaj histerycznie śmiać. Malarze przerwali pracę i podeszli do nas, żeby zapytać co się stało. Poprosiłem „Abdul, wytłumacz im!”. On tylko wzruszył ramionami i odparł: „Ci ludzi jeszcze miesiąc temu mieszkali w swoich górskich wioskach i nie wiedzieli, co to jest elektryczność. Może ty wiesz, jak wytłumaczyć im co to jest film, kowboj, western? Ja, niestety, nie jestem w stanie”.
Michał Jaczewski
Komentarze (1)