Wymienione przypadki – bez względu na relacje między zleceniodawcą a zleceniobiorcą – wymagają rewizji i aneksowania zawartych umów. Tym bardziej, że pokazują tylko jedną część zagrożeń powodujących niezawinioną odpowiedzialność wykonawców powłok ochronnych. Dodajmy – część wizualnie lokalizowaną i łatwiejszą do opisania od części związanej z uszkodzeniami transportowymi, magazynowymi czy najtrudniejszymi do udowodnienia a dotyczącymi eksploatacji obiektów. Najtrudniejszymi – gdyż podczas eksploatacji zdarzają się zarówno stany technologicznie nadzwyczajne, jak i akty „awanturnictwa przemysłowego” czy zwykłego niedbalstwa produkcyjnego. I jedne, i drugie są czynnikami niszczącymi wykładziny ochronne, przy czym o ile chwilowe przekroczenie dopuszczalnej temperatury o 20ºC w wyniku zakłóceń technologicznych nie jest przekroczeniem niszczącym wykładziny, to odkręcanie śruby z podgrzewaniem jej płomieniem palnika prowadzi do katastrofy. Podobne przypadki można mnożyć i – tu ostrzeżenie dla „antykorozjonistów” – prawie się nie zdarza, by napis zabraniający „uderzania i spawania” umieszczany na aparatach z wykładzinami zwracał powszechną uwagę. Przykład na zdjęciu 1 pokazuje zniszczenia wykładziny ochronnej w zbiorniku kwasu solnego spowodowane „racjonalizatorską” metodą pomiaru poziomu cieczy przy użyciu wrzucanej do środka stalowej rury. I za taką „racjonalizację” - graniczącą z sabotażem - wykonawcom powłok ochronnych nieraz przychodzi srogo zapłacić, a zawsze są zmuszani składać przynajmniej wyjaśnienia w sprawie uszkodzenia wykładziny.
Tadeusz Święcki
Komentarze (0)