W oczekiwaniu na przełom
Koniunktura na rynku materiałów pokryciowych poprawiła się w ciągu ostatnich lat, zarówno zdolności produkcyjne jak i sprzedaż przekroczyły znacząco wielkości sprzed kryzysu. Jednak nad całą gospodarką wciąż wisi widmo kolejnego załamania, nie zrobiono wiele by nie powtórzyły się zaburzenia finansowe, w dodatku rynki surowców podlegają dramatycznym wahaniom, które doprowadzić mogą do załamań. Przypomnijmy: kryzys wynikł ze spadku zaufania rynku do "instrumentów pochodnych", które zamiast zastępować pieniądz wyparły go z obrotu czysto finansowego. Zamiast wyeliminować je z rynku (jest ich wielokrotnie więcej niż pieniędzy i praktycznie nie są kontrolowane) pogłębiono wcześniejsze sankcje wobec banków, kltóre mają zbyt małą płynność, czyli w praktyce używają ich za mało. Aby poprawić koniunkturę władze wprowadzają na rynki finansowe dużo więcej pieniędzy, a kiedy te trafiają do "obrotu materialnego", powodują inflację, wobec czego podnosi się oprocentowanie kredytów, a to powoduje recesję. Oczywiście, "derivaty" nie podlegają tym ograniczeniom, co pogłębia patologię systemu. Efektem jest realny wzrost bogactwa największych grup finansowych i pauperyzacja "99%" ludności, powodująca spadek popytu na dobra materialne.
Współczesne konflikty polityczne mają swoje odbicie rynkowe: embarga, sankcje, retorsje, przymusowe zamrażania kont i wojny cenowe. Dzieje się tak zwłaszcza z surowcami energetycznymi, których ceny i dostępność wyznaczają ramy działania gospodarki materialnej. Ponieważ przemysł chemiczny używa ich jednocześnie jako surowców, podwójnie cierpi wskutek niestabilności rynków. Od kilku lat obserwuje się obniżkę cen gazu ziemnego (i od niedawna ropy) przypisywaną pojawieniu się na rynku amerykańskim "gazu łupkowego". Wyjaśnijmy od razu, że pozyskiwanie węglowodorów poprzez podziemne szczelinowanie skał nieprzepuszczalnych jest znacznie droższe od "klasycznych" metod ich wydobywania, głównie wskutek konieczności częstego powtarzania wierceń i szczelinowań oraz budowania nowej infrastruktury naziemnej. Spadek cen wynika z pojawienia się na rynku nadmiaru surowców (USA są w dalszym ciągu wielkim importerem ropy i gazu), a utrzymanie tego stanu kosztuje. Podobno dzięki efektom mnożnikowym wzrost koniunktury w USA zwraca te nakłady z nawiązką (byłoby to podnoszenie konkurencyjności własnej gospodarki dzięki maskowanym dotacjom czyli finansowanie skrośne, działalność surowo zakazana prawem amerykańskim i międzynarodowym). Jesienią zaczął się spadek cen ropy, spowodowany niedostosowaniem podaży do malejącego popytu. Decyzja OPEC o dalszym ignorowaniu wskazań rynku spowodowała spadek cen paliw płynnych i zahamowanie wzrostu cen energii elektrycznej i cieplnej, w krajach gdzie funkcjonują rynki. Jednym z jej celów jest wyhamowanie rozwoju energetyki odnawialnej (Arabia Saudyjska razem z Rosją stoją na czele politycznego frontu walki o dalsze ocieplanie Ziemi). Jeśli ograniczenia popytu utrzymają się, może to działać nawet przez dekadę. Jest silnie wspomagane postępem technicznym, zwłaszcza magazynowaniem energii i rozwojem komunikacji elektrycznej. Obniżenie cen węglowodorów nie wpłynie znacząco na ich wydobycie z amerykańskich formacji łupkowych i "zaciśniętych", bowiem finansowane są one emisją papierów bezwartościowych. Jeśli uda się osiągnąć główny cel: doprowadzenie do upadku gospodarczego Rosji i przejęcie jej zasobów, to ceny węglowodorów wzrosną powyżej obecnych wyobrażeń.
Komentarze (0)