Rozwinięciem postanowień normy PN-N-18001:2004 odnośnie oceny ryzyka zawodowego jest przedstawiona w normie PN-N-18002:2011[9] metoda matrycowa, przeznaczona do jakościowego szacowania ryzyka zawodowego i oparta o parametry ciężkości następstw spowodowane możliwymi zdarzeniami.[10]
Dobrowolność stosowania sposobów oceny ryzyka zawodowego w normach PN wyraża się w ten sposób, że PN-N-18001 narzucając konieczność sporządzania ocen i rozwijając ją do postaci metody matrycowej, nie zabrania stosować innych metod oceny. Dlatego w praktyce często stosuje się inne metody, w tym:
- metodę „Pięciu kroków” wdrożoną przez brytyjską inspekcję pracy i opartą o identyfikację zagrożeń, określenie kto i jakim zagrożeniom podlega, oszacowanie ryzyka na podstawie statystycznie zarejestrowanych zagrożeń i zdarzeń, podsumowanie i sformułowanie wniosków oraz przegląd i aktualizację oceny ryzyka[11]
- metodę „Risc Score” opracowaną w USA i spełniającą wymagania wszystkich standardów międzynarodowych[12]
Literatura przedmiotu jest zgodna co do tego, że wszystkie metody określania ryzyka zawodowego są tylko szacunkami i żadna z nich nie daje możliwości policzalnych, wyrażanych w konkretnych procentach czy też wielkościach prawdopodobieństw. Dlatego należy usprawiedliwić i zalecać do stosowania pogląd bazujący na dwu założeniach wyjściowych:
- zagrożenia ze strony warunków pracy są zjawiskiem permanentnym, nie ma sytuacji całkowicie bezpiecznych i to co może się zdarzyć na pewno się zdarzy, a kwestią otwartą jest tylko miejsce, czas i skala ich bezpośredniego oddziaływania
- miejsce, czas i skala materializacji zagrożeń poddają się rachunkom obliczeniowym o różnym stopniu dokładności, przy czym ta dokładność rośnie proporcjonalnie do wysiłku włożonego w analizę i szacunki rzeczywistości produkcyjnej.
Równocześnie – co też warto podkreślić – brak jednoznacznej metodyki szacowania ryzyka, bardzo indywidualne podejście i tym samym nieunikniony subiektywizm przy ocenie „co groźne?, na ile?, jak zapobiegać?, co zastosować by zminimalizować zagrożenie?” nie powinien powodować ostrych reakcji osób stojących kolejno w łańcuszku szczebla behapowskiego. Z opracowanym przez wykonawcę „biozem, porem czy ibewuerem” zawierającym rozdział „Ryzyko zawodowe i stanowiskowe” można dyskutować i takie prawo przysługuje inwestorskiemu nadzorcy behapowskiemu, natomiast często obserwowane zachowania typu „nie, bo nie”, albo „nie, bo nas obowiązują całkiem inne wymagania” jest postępowaniem niewłaściwym o tyle, że dla oszacowania ryzyka zawodowego – przynajmniej do dziś – nikt nie posiada niezawodnego instrumentarium i jedynie słusznej metody jego stosowania.
Komentarze (0)