Starsze techniki lakierowania – czy to aby na pewno jest dobry sposób pracy…
Nowy klient, pierwsza partia produktów dostarczona. Nie mijają 24 godziny od dostawy i mamy telefon z reklamacją. Problem – farba robi straszne zacieki. Podręczniki do lakierowania jako podstawową przyczynę takiej wady podają „błędy aplikacyjne”. No dobra, to „lecimy” z listą pytań do klienta:
- Proporcje mieszania – prawidłowe.
- Kubek stożkowy (patrz historia wyżej) – nie, mieszają w wiadrach, w których farbę dostarczono.
- Mierzenie lepkości – tak, jest w przedziale podanym przez naszego technika.
- Dysza i ciśnienie aplikacyjne – prawidłowe.
Zatem zagwozdka. Prosimy o zdjęcia, a na nich straszne zacieki, na pierwszy rzut oka widać, że raczej za dużo farby nałożone. Zatem kolejne pytanie: „A ile warstw lakieru nałożono?”. Odpowiedź: „Dwie pełne – tak jak Państwo prezentowaliście”. No, teraz to już jesteśmy w kropce… Jedziemy 120 km do klienta. Sprawdzamy powierzchnię, mierzymy grubość – ponaddwukrotnie wyższa niż zalecana. Lakiernik zarzeka się, że kładzie dwie warstwy. Prosimy o zaprezentowanie. Lakiernik bierze pistolet do ręki, nakłada farbę najpierw tradycyjnie, horyzontalnie z lewej do prawej i prawej do lewej, ale zamiast zakończyć nakładanie tej pierwszej warstwy, od razu zaczyna machać pistoletem wertykalnie – z góry do dołu i odwrotnie. Kończy, odwraca się do nas i mówi: „No to pierwsza warstwa nałożona, za chwilę położę drugą”. Było to lakierowanie tzw. krzyżowe, które w tej chwili praktycznie nie jest stosowane. Lakiernik o tym nie wiedział, ale tak naprawdę nałożył już dwie warstwy. Zatem zamiast zalecanych dwóch normalnych warstw, ostatecznie nałożył aż cztery pełne warstwy. Nic dziwnego, że lakier w pełnym połysku spowodował w takiej sytuacji zacieki. Sprawdzajmy zatem dokładnie to, w jaki sposób nasi lakiernicy malują i myślę, że warto od czasu do czasu wysłać ich na szkolenia. To naprawdę pomaga.
No, skąd te tłuste oczka na lakierze?
Temat dotyczył całkiem nowoczesnej lakierni. Nowiutka kabina, czyste warunki pracy itp. Klient zgłasza, że na powierzchni ciągle pojawiają się mu tłuszcze (oczka) na lakierowanych powierzchniach. Nawet wtedy, gdy używa dodatków antysilikonowych. Pytam o sprawdzenie instalacji sprężonego powietrza (tam czasami zbiera się olej, np. gdy nie stosujemy odpowiednich filtrów powietrza lub te nie są w ogóle konserwowane). Instalację sprawdzano już dwukrotnie – wszystko jest ok. My sprawdziliśmy materiały lakiernicze – tu też wszystko ok. To skąd ten problem? Tutaj przyznam, że nie było łatwo. Ostatecznie okazało się, że dyrektor zakładu bardzo mocno dbał o swoje auto. Mianowicie dość często korzystał z mleczek czyszczących deskę rozdzielczą oraz skórę. Miał także w zwyczaju (co mi się bardzo podobało) codziennie rano zachodzić do każdego działu w firmie, w tym także do lakierni oraz bezpośrednio do kabiny lakierniczej. W ten sposób, zupełnie nieświadomie, wszystkie te tłuszcze ze swojego auta codziennie „roznosił” po lakierni i kabinie lakierniczej. Zatem jeśli pracujecie w lakierni, to ograniczcie do minimum tego typu środki pielęgnujące Wasze pojazdy, a nawet Waszą skórę. Jak się okazuje, to też może mieć wpływ na produkcję lakierniczą.
Karol Polechoński
Business Development Manager
MULTICHEM Sp. z o.o.
www.multichem.pl
Komentarze (0)