Fot. 1. „Pocenie się” farby na opisanych wieżach
Przypadek IV – silikon u sąsiadów
Jedna z lakierni, która była podwykonawcą dużego europejskiego producenta wózków widłowych, miała pewien problem. Wśród malowanych elementów raz na jakiś czas pojawiała się partia, na której były widoczne tzw. rybie oczka. Jest to wada (fot. 2) najczęściej spowodowana zanieczyszczeniem powierzchni przez tłuszcz, oleje, silikon lub woski. Dawniej spotykana była dość często, bo w spawalniach używano preparatów zawierających silikon do zapobiegania przyklejaniu się rozbryzgów spawalniczych. Ponieważ ten silikon sprawiał problemy, współczesne preparaty na ogół go nie zawierają. Zakład, o którym piszę, zajmował się wyłącznie malowaniem. Nigdy wcześniej z taką wadą nie miał do czynienia. Silikonu w ogóle nie używano, a smary używane były jedynie przy naprawach i konserwacji sprzętu, takiego jak elektryczne wózki widłowe, przenośniki na linii malarskiej itp. Wszyscy w zakładzie wiedzieli, co zatłuszczenie powierzchni może spowodować i bardzo zwracali uwagę, żeby nie zabrudzić malowanych elementów. Mimo to raz na jakiś czas (i to tylko na drugiej zmianie) kilka do kilkunastu elementów miało wadę w postaci „rybich oczek”. Pech chciał, że ile razy pojawiałem się w tej malarni, malowanie przebiegało bez zarzutów. Mogłem, co najwyżej, obejrzeć skutki malowania sprzed kilku dni. Po kilku wizytach zainteresowałem się powietrzem z wentylacji. Okazało się, że jest ono pobierane z dachu w pobliżu wylotów wentylacyjnych sąsiada, firmy produkującej elementy z tworzyw sztucznych. Ustaliliśmy jednak, że stosowany jest tam jeden rodzaj tworzywa i silikonu też się tam nie używa. Nie znalazłbym przyczyny powstawania „rybich oczek”, gdyby nie przypadek. Podczas jednej z wizyt w tym zakładzie pękł mi uchwyt od walizki, w której noszę moje przyrządy inspektorskie. Poskarżyłem się, że muszę kupić nową walizkę, a na to malarz powiedział mi, że zaraz pójdziemy do sąsiadów, to mi naprawią. Okazało się, że jeden z pracowników tego zakładu dorabiał po godzinach, naprawiając nietypowe elementy z tworzyw sztucznych. Już nie pamiętam, czy zrobił mi nową rączkę, czy jakoś naprawił tę starą, ale jak ją montował, to bardzo starannie opryskał zawias silikonem w sprayu. Wspomnę tylko, że pomieszczenie, w którym dokonywał naprawy, miało bardzo dobrą wentylację z wyrzutem na dach w pobliżu, skąd czerpała powietrze malarnia.
Komentarze (0)