kwestia kadrowa
związana z pozyskiwaniem, przyuczaniem do zawodu i uprawnianiem do samodzielnego wykonawstwa prac przyszłych mistrzów od “pędzla, rolki i kielni”. Tak się bowiem w “antykorozji” składa, że roboty montażowe wymagają perfekcji manualnej połączonej z wysoką, osobistą odpowiedzialnością za wykonaną pracę. Pomijając wcale nie przyziemne zagadnienia dotyczące “warunków pracy i płacy”, bezwzględnie trzeba mieć na uwadze i ten element, że przygotowanie zawodowe adepta do aplikacji gumy, laminatów czy powłok ceramicznych jest procesem długoletnim, wymagającym praktyki warsztatowej zdobywanej pod okiem kwalifikowanego mistrza. Minęły bowiem czasy, gdy do malowania “czerwoną tlenkową ogólnego stosowania” wystarczała drabina, wiadro i pędzel oraz podstawowe badania lekarskie uzupełnione brygadzistowskim instruktażem stanowiskowym a gumiarze czy ceramicy mogli zdobywać umiejętności praktyczne choćby i przez 24 godziny na dobę, bo zajęcia dla wszystkich starczało. Dziś zleceń nie za wiele, pracochłonnością trudno obdzielić “od dawna” zatrudnionych, a po szkolnictwie zawodowym o specjalności “monter powłok antykorozyjnych” nawet ślad nie pozostał. Stąd problem, co dalej z kwestią kadrową, bo choć chemia przemysłowa coraz powszechniej sięga po materiały niewymagające powłokowania, to jeszcze przez długie lata nie obędzie się bez pomocy specjalistów, którym – dzisiaj – może zaoferować jedno zadanie rocznie. Podobnie wygląda problem zdobywania kwalifikacji zawodowych (głównie praktycznych) przez pracowników szczebla nadzoru technicznego przedsiębiorstw robót chemoodpornych i specjalistów biur projektowych. To prawda, że “korozja” szerzej niż kiedyś wchodzi w zakres studiów zawodowych i kształcenia podyplomowego, ale ci, którzy na niej zęby zjedli wiedzą doskonale, że nic tak w omawianej branży nie kształci jak bezpośredni kontakt z “medium i powłoką”. Projektowanie powłok i rozwiązań konstrukcyjnych w oparciu o publikowane i mocno przereklamowane karty katalogowe materiałów bądź uciekanie się do zapisów dokumentacyjnych – “rodzaj zabezpieczenia antykorozyjnego dobierze wykonawca powłok ochronnych” – może w niedługim czasie zaowocować sytuacją, w której głos decydujący będzie należał do komputera. I jeśli komputer będzie w stanie odróżnić “kwas solny” od “kwasu solnego” pochodzących od różnych producentów, to być może, że perspektywa będzie wyglądała przyzwoicie. Można jednak śmiało zakładać, że lepsze są informacje poparte praktycznym doświadczeniem, o które – niestety – na zawężającym się rynku potrzeb coraz trudniej. Tym trudniej, że
Komentarze (0)