Prąd, kable, urządzenia elektryczne - w ogóle instalacja elektryczna - często budzi w nas odruch strachu przed nieznanym. Z podziwem patrzymy na elektryków, którzy bez strachu i z duża znajomością tematu pracują przy instalacji elektrycznej. Niestety w małych, szczególnie rzemieślniczych galwanizerniach sami musimy borykać się z problemami elektrycznymi.
Okazuje się, że wiedza i doświadczenie, którym musimy dysponować podczas obsługi urządzeń galwanicznych jest to dosyć wąska gałąź elektrotechniki. Niestety w tym przypadku najbardziej efektywne jest własne doświadczenie, które nabywa się latami podczas pracy w galwanizerni.
Jednym z najważniejszych urządzeń galwanicznych są prostowniki. O ile dawniej był tylko jeden producent polski, to teraz dostawców jest wielu. Są również prywatne, małe firmy, które specjalizują się w dostarczaniu nowych czy modyfikacji starych prostowników. Bardzo często galwanizernie bazują na starych prostownikach galwanicznych, chłodzonych olejowo i posiadających autotransformatory np. typu GPA. Są to duże prostowniki o prądzie do 1500A, w których regulacja prądu odbywa się za pomocą autotransformatora.
W swojej praktyce wykorzystujemy dwa rodzaje prostowniki diodowe oraz jeszcze selenowe. Muszę przyznać, że prostownik selenowy, który ma już 40 lat, spisuje się doskonale. Stosujemy go do elektropolerowania i uzyskanie z niego prądu np. 600A nie stwarza żadnego problemu. W przypadku prostowników z autotransformatorem możemy spotkać się z problemem, iż uszkodzeniu uległ jeden z rdzeni trójfazowego autotransformatora. Przy starych tego typu urządzeniach ciężko jest o zamienniki. W tej sytuacji możemy zlecić przerobienie go na sterowanie za pomocą tyrystorów, ważne jest nieuszkodzone uzwojenie wtórne. Są w Polsce firmy, które oferują tego typu usługi lub - awaryjnie - prostownik może pracować na dwóch fazach, ale podkreślam jest to rozwiązanie tymczasowe. Różnice w obrazowaniu pracy pomiędzy prostownikiem ze sprawnym autotransformatorem a uszkodzonym obrazują fotografie wykresów oscyloskopowych napięć sprawnego prostownika (fot. 1) i niesprawnego (z uszkodzonym jednym rdzeniem) - fot. 2.Widać, że na fot. 1 jest "pełny" wykres, natomiast na fot. 2 brakuje części sinusoidy. Jakie są tego konsekwencje? Z prostownika z niesprawnym jednym rdzeniem nie możemy uzyskać pełnej mocy, co znacznie ogranicza nam wielkość pokrywanych detali (tzn. chcąc zachować np. zalecany prąd 4A/dm2, musimy ograniczyć obrabianą powierzchnie, ponieważ z prostownika nie jesteśmy w stanie uzyskać dużego prądu). Wydajność potrafi spaść do 15% maksymalnej. Jest jeszcze jeden problem przy tego typy prostownikach. Sporo starszych tego typu prostowników GPA jest sterowane za pomocą silnika trójfazowego i uszkodzenie jednego uzwojenia autotransformatora powoduje, że przestaje działać sterowanie silnikiem suwaka od autotransformatora. Silniki od sterowania suwaka są zasilane z odczepów autotransformatora. Uszkodzenie jednego rdzenia powoduje brak jednej fazy i silnik nie funkcjonuje. W tej sytuacji przełączenie na bezpośrednie zasilanie 3x400V spowoduje, że silnik zacznie pracować, ale będzie się bardzo grzał, więc łatwo go uszkodzić. Tym niemniej można awaryjnie tak pracować. Mało tego, w wyniku pracy prostownika z uszkodzonym rdzeniem transformatora zaczynamy wprowadzać do sieci energetycznej zakłócenia wprawdzie małe, ale jednak wprowadzamy.
Komentarze (1)