W naszym polskim klimacie warunki do malowania na otwartej przestrzeni są bardzo ograniczone, występują tylko, i to nie w każdym miejscu, przez kilka, a najwyżej kilkanaście godzin w ciągu doby w okresie od maja do września. Jeżeli wyłączymy dni deszczowe, to do malowania nadaje się najwyżej 120-140 dni w ciągu roku. nieogrzewanych malarniach jest trochę lepiej. Okres ten wydłuża się zarówno w czasie jesieni, jak i wiosny o jeden do półtora miesiąca i deszcz nie stanowi aż takiego zagrożenia, jak na otwartej przestrzeni. W malarniach ogrzewanych też trzeba zachowywać dużą ostrożność, bo przy dużej różnicy temperatur pomiędzy ogrzanym powietrzem i powierzchnią malowanego przedmiotu często dochodzi do przekroczenia temperatury punktu rosy.
Fot. 2. Przyrząd adaptowany z domowej stacji pogody.
Większość firm zaczyna swoją działalność od wykonywania pozornie prostych prac, np. malowania pędzlami barier i płotów, następnie biorą coraz bardziej skomplikowane zlecenia, konstrukcje dachów, konstrukcje hal itd. Po przekroczeniu pewnego poziomu realizacji następuje zakup sprzętu do malowania i czyszczenia, niestety zakup przyrządów pomiarowych jest na ogół na końcu tych potrzeb. Znam wiele sporych firm wykonawczych, a nawet wytwórni konstrukcji stalowych posiadających własne malarnie, obecnych na rynku od wielu lat, które nie mają nawet zwykłego termometru. Takie firmy za wszelkie niepowodzenia w malowaniu obwiniają farby, sprzęt malarski, ale nie brak termometru i wilgotnościomierza. Taka sytuacja wynika z dwóch powodów. Po pierwsze, to czego nie widać, nie wydaje się groźne, a zawilgocenia na skutek nieznacznego spadku temperatury poniżej punktu rosy z reguły nie widać szczególnie wtedy, gdy w malarni temperatura nie przekracza 10°C, przy wilgotności względnej powyżej 70-80%. Po drugie, panuje opinia, że przyrządy do kontroli warunków klimatycznych są bardzo drogie. Dobrej jakości przyrządy (fot. 1) pozwalające na szybki pomiar temperatury otoczenia nie są najtańsze, chociaż nie są tak drogie jak jeszcze przed kilkunastu laty. Można też poszukać znacznie tańszych rozwiązań. Przez kilka lat korzystałem z przyrządu adaptowanego z tzw. domowej stacji pogody (fot. 2). Taka stacja kosztuje obecnie poniżej 100 zł, przystosowana jest do pomiaru temperatury otoczenia, wilgotności względnej, a umieszczona na przewodzie sonda przeznaczona jest do pomiaru temperatury zewnętrznej. Adaptacja polegała na tym, że w niewielkim okrągłym magnesie wywierciłem otwór i wkleiłem w ten otwór sondę do temperatury zewnętrznej. Sonda z magnesem przyczepiona do badanej powierzchni pozwalała na pomiar temperatury podłoża. Mając trzy parametry – temperatury otoczenia, podłoża i wilgotność względną – z tabeli odczytywałem temperaturę punktu rosy dla zmierzonych warunków. Oczywiście, magnes ma pewną bezwładność cieplną, ustalenie warunków następowało po ok. 10 minutach. Miałem wielokrotnie możliwość porównywania odczytów z tego przyrządu z odczytami drogich przyrządów inspektorskich, różnice w określeniu temperatury punktu rosy były bardzo nieznaczne, dlatego mogę to rozwiązanie polecić wszystkim początkującym firmom.
Komentarze (0)