Korozja jeszcze niedawno pożerała co piątą konstrukcję stalową, dziś potrafimy skutecznie jej zapobiegać.
Sukces po latach i na lata
Jeśli mówić o sukcesach, a znaczących w szczególności, to historycy techniki mogą odnotować: w drugiej dekadzie XXI wieku okiełznano korozję. Przestała być zjawiskiem żywiołowym, pożerającym bezpowrotnie co piątą konstrukcję stalową i ograniczającym żywotność połowy z nich.
Dzięki osiągnięciom pracowników nauki raz licznych zespołów antykorozjonistów wszechobecna i niszcząca korozja została sprowadzona do poziomu zwykłego problemu inżynieryjnego rozwiązywanego bez podnoszonych do rangi walki metod i sposobów oraz równorzędnego pozostałym podstawowym zagadnieniom budowy urządzeń komunalnych, socjalnych i przemysłowych. I choć oczywiste jest, że tak jak obecnie, tak i w przyszłości korozja będzie nieuniknionym zjawiskiem zagrażającym trwałości obiektów budowanych ze wszystkich możliwych materiałów, to jedno jest pewne – zamiast ustawicznego boju z rdzewieniem i degradacją – pojawiła się technika bazująca na zorganizowanym działaniu wspartym wiedzą i nowoczesnymi materiałami ochronnymi.
Znaczenie sukcesu jest na tyle duże, że można je rozpatrywać w kategoriach „kamienia milowego” na drodze rozwoju branży antykorozyjnej. Jednocześnie jest na tyle znaczące, że warto podjąć się próby perspektywicznej analizy tego zjawiska i ocenić przewidywane relacje między tym, co będzie dalej rdzewiało oraz tym, co winno przed rdzewieniem chronić. Z dużym prawdopodobieństwem można sięgać już na pięć dekad do przodu, albowiem na tyle znane są perspektywy konstrukcji obiektów przemysłowych i tyle wynosi żywotność najtrwalszych już zastosowanych systemów ochronnych.
Nie mogło być inaczej. To, co tolerowały dawne farby miniowe, chromianowe czy czerwone tlenkowe na spoiwach pochodzenia naturalnego z olejami roślinnymi i żywicą sosnową włącznie, nakładane pędzlem lub zwykłym natryskiem pneumatycznym i na lepiej czy gorzej oczyszczone podłoże musiało – ze względu na wymagania nowych materiałów – ulec radykalnej zmianie. Fosforanowanie konwersyjne, anodowanie, gruntowanie kataforetyczne, malowanie zanurzeniowe, elektroforetyczne, proszkowe i elektrostatyczne nie tolerują bowiem wad oraz nieprawidłowości podłoża i wręcz wymusiły jego technologiczność poprzez wyeliminowanie słynnych „kieszeni” oraz elementów ekranujących, powodujących efekty krawędziowe czy występowanie stref martwych. Duży udział w kształtowaniu się i spełnianiu podstawowych wymagań w zakresie konstrukcji i technologicznego przygotowania podłoży miało upowszechnienie się cynkowania ogniowego, systemów Alloy i Duplex oraz obróbki powierzchniowej i wykończającej detali metalowych, drewnianych, także z tworzyw sztucznych, gdzie szkodliwe dla zdrowia, pylące i niskie jakościowo piaskowanie czy szlifowanie zastąpiły bezpyłowe i komorowe, w wielu wypadkach zautomatyzowane metody strumieniowo-ścierne wykonywane na sucho i mokro, także z wykorzystaniem suchego lodu, ultradźwięków z ultrasoniką i laserami włącznie.
Zmiana podejścia do ochrony antykorozyjnej, widoczna szczególnie w ostatnim dwudziestoleciu, pozwoliła na wyparcie wcześniejszego malowania, będącego w wielu przypadkach bardziej „kolorowaniem”, niż zabiegiem o znamionach przedsięwzięcia technicznego i zastąpienie go procesem pełnowartościowego powłokowania o trwałości sięgającej nawet pięćdziesięciu lat. Na pewno jest to wynikiem synergii, czyli efektu współdziałania wszystkich uczestników procesu, od projektu, przez materiały, do wykonania, bez słabych ogniw w tym łańcuchu.
Duże znaczenie w tym zakresie wniosła inżynieria materiałowa, kierująca się nie tylko potrzebami wykonawczymi, ale i zobligowana wymaganiami ekologicznymi. Nie mogło być inaczej, skoro spośród ok. 3000 emitowanych do atmosfery substancji klasyfikowanych jako lotne związki organiczne, blisko 250 pochodziło z podstawowych wyrobów malarskich. Skalę problemu potęgowały dane ilościowe. I tak, według różnych szacunków, światowy przemysł uwalniał ostatnimi laty do atmosfery około 110 milionów ton szkodliwej organiki rocznie, z czego w Polsce ładunek rzędu 600 tysięcy ton, a w tym 60 tysięcy ton pochodzących z rozpuszczalnikowych materiałów lakierniczych i technologii pokrewnych. Dlatego – pod wpływem światowej i lokalnej presji prawnej – w tym m.in. dyrektywy unijnej 2004/43/WE w sprawie lotnych związków organicznych, przeniesionej na grunt krajowy ministerialnym rozporządzeniem z dn. 08.08.2016 r. (Dz. U. z 2013r. poz. 1569) wnoszącym ograniczenia emisji lotnych związków organicznych zawartych w farbach i lakierach, uruchomiono proces zmierzający do tego, by wszystkie podstawowe i pomocnicze materiały lakiernicze zawierające składniki szkodliwie oddziaływujące na zdrowie ludzkie i środowisko naturalne zastępować materiałami o niższej szkodliwości.
Rezultaty, choć nie od razu i nie wszędzie, ale stały się widoczne. Dziś malowanie „na sucho”, z zastosowaniem farb wodorozcieńczalnych, chemoutwardzalnych albo o zmniejszonej emisyjności dzięki zwiększeniu koncentracji pigmentów, wprowadzeniu reaktywnych rozpuszczalników, ich odzyskiwaniu przy równoczesnym wdrażaniu niskoemisyjnych metod aplikacji w znacznym stopniu ułatwia pracę, poprawia jakość powłok i mniej zagraża środowisku naturalnemu. Podobne osiągnięcia notują technologie wstępnej obróbki powierzchni, odchodzące od mycia benzynami, naftami, estrami i ketonami czy bardziej złożone czynności antykorozyjne, kwalifikowane do średnio- lub grubopowłokowych. Np. potrzeby BHP i ekologia spowodowały powstanie nowej grupy żywic poliestrowych stosowanych do budowy konstrukcji i powłok laminatowych. W odróżnieniu od żywic starszej generacji emitujących do 30% wchodzącego w ich skład styrenu nowe – niskoemisyjne, tzw. Low Styrene Emission – tracą po odparowaniu nie więcej niż 3% masy wyjściowej.
Jednocześnie, niejako równolegle do korzyści behapowskich i ekologicznych, antykorozja we wszystkich swoich odmianach w ostatnich latach otrzymała nowe wysokojakościowe materiały ochronne eliminujące lub poważnie ograniczające awarie, przestoje i operacje remontowe. Asortyment farb ciekłych, proszkowych, szpachlówek i mastyk w wersjach podstawowych oraz specjalnych z chemoodpornymi, antypoślizgowymi, termoizolacyjnymi, fotokatalitycznymi, bakteriostatycznymi i dziesiątkami innych jest na tyle szeroki, że na lata spełnia najbardziej wyrafinowane potrzeby użytkowników. Również w antykorozji ciężkiej, to co jeszcze niedawno było gumowane, laminowane czy wykładane płytkami ceramicznymi jest już, albo w najbliższym czasie będzie zamieniane teflonem, szkłem i stalami szlachetnymi przy równoległej modernizacji i unifikacji materiałów klasycznych. Potwierdza to przegląd zmian w ofertach handlowych największych producentów materiałów ochronnych, gdzie – w miarę upływu czasu – następuje wyraźna specjalizacja asortymentowa z zawężeniem wyrobów „ogólnego przeznaczenia” i równoczesną rozbudową „oferty specjalnej”.
Najlepszym przykładem tego trendu są gumy – jeszcze dziesięć lat temu produkowane na bazie kauczuku naturalnego i wszystkich możliwych syntetyków z odrębnymi systemami klejowymi dla każdego z nich. Obecnie ten szeroki wachlarz uległ radykalnemu zawężeniu i w praktyce zdominowała go guma wytwarzana z kauczuku bromobutylowego z jednym zestawem klejowym. Podobnie przedstawia się sytuacja w ochronnych materiałach żywicznych. Niedawno dość rozbudowane asortymentowo pod potrzeby budowy powłok laminatowych epoksydowo- i poliestrowo szklanych, w następstwie ekspansji energetyki z węzłami odsiarczania spalin na czele w obecnej podstawowej ofercie obejmują przede wszystkim produkty do natryskiwania, w tym żywice nowolakowo-poliestrowe wypełniane płatkami mineralnymi, winyloestrowe specjalne o podwyższonej elastyczności, epoksydowe cienkowarstwowe do kontaktu z żywnością oraz nowolakowo-epoksydowe odporne na kwas siarkowy.
I chyba najważniejsze, co uzasadnia postawioną we wstępie artykułu tezę o okiełznaniu korozji w drugiej dekadzie XXI wieku. Data i miejsce orientacyjne, ale fakt niezaprzeczalny. W tym właśnie czasie w Polsce do grupy bardzo istotnych materiałów antykorozyjnych zostały włączone stopy wysokoniklowe. Ich odporność chemiczna góruje nad wszystkimi znanymi i dotychczas przemysłowo stosowanymi materiałami ochronnymi. Dla znawców zagadnienia nie sekret – pokonano ostatnie trudności w zabezpieczaniu jednego z najważniejszych węzłów konstrukcyjnych, jakim są króćce wlotów absorberów oczyszczania spalin w energetyce zawodowej, najważniejszego obecnie krajowego odbiorcy powłok chemoodpornych. Tym samym – w odniesieniu do korozji – jednoznaczne stało się stwierdzenie: skończyła się walka z problemem, zaczęła się epoka technicznego przeciwdziałania.
W podsumowaniu można sformułować korzystny dla branży antykorozyjnej wniosek końcowy. Obecne akty normatywne w połączeniu z ofertą materiałową od najlżejszych po najcięższe systemy ochronne jednoznacznie preferują rozwiązania o wybitnych własnościach. I jedne, i drugie powstały w odpowiedzi na wymagania eksploatacyjne urządzeń, w tym żądanymi wieloletnimi okresami bezawaryjnej pracy. Dzięki tej zgodności wiadomo, że jeśli na wiele lat trzeba przeciwstawić się rdzy, to odpowiedź jest jedna: tylko specjalistyczne farby, unikalny teflon, szlachetna stal i nowoczesne stopy metalowe oraz pewne eksploatacyjnie szkło wykonane przez fachowców najwyższej klasy są zawsze tańsze od wątpliwych i zawodnych, półrzemieślniczych powłok z minionej epoki. Epoki, kiedy zasadą była „walka” i która musiała ustąpić miejsca „technice”, dzięki czemu sukcesy w zwalczaniu korozji choć osiągnięte po latach wystarczą na długie lata.
Jarosław Święcki
Komentarze (0)