Powłoki antybakteryjne znajdują zastosowanie nie tylko w szpitalach, ale także m.in. w publicznych środkach transportu.
Czy staną się nieodłącznym towarzyszem naszego życia?
Rynek powłok antybakteryjnych przez kolejne pięć lat ma rosnąć w tempie dwucyfrowym. Nie powinno to dziwić, zważywszy na przetaczającą się przez świat pandemię Covid-19. Ale rozwój owego segmentu rozpoczął się już kilka lat temu. I zdaniem ekspertów będzie trwał nadal również po wygaśnięciu epidemii.
Wiosną ubiegłego roku popyt na powłoki antybakteryjne czy szerzej: farby i lakiery biobójcze zaczął skokowo rosnąć, odzwierciedlając równie szybko rosnące obawy przed zakażeniem wirusem SARS-CoV-2. O ile na rynkach powłok dla budownictwa infrastrukturalnego i motoryzacji w kolejnych miesiącach zapanowała głęboka bessa, o tyle segment powłok antybakteryjnych przeżywał w tym czasie prawdziwy boom, a ich producenci zaczęli prześcigać się w tworzeniu nowych, coraz bardziej innowacyjnych formulacji.
– Aby sprostać rosnącemu popytowi, o 30% zwiększyliśmy zatrudnienie i podwoiliśmy moce produkcyjne w zakresie dodatków płynnych. Cały czas pracujemy także nad nowymi produktami oferującymi dodatkowe właściwości i korzyści – komentuje David Hall, dyrektor zarządzający w firmie BioCote zajmującej się produkcją dodatków antybakteryjnych.
Następcy antybiotyków
Za historycznych protoplastów dzisiejszych powłok antybakteryjnych można w pewnym sensie uznać warstwy antybiotyków nakładane przede wszystkim na powierzchnie mające kontakt z ciałem pacjenta, takie jak implanty chirurgiczne. Jedną z powszechniej wykorzystywanych do tego celu substancji była i nadal jest gentamycyna – ceniona nie tylko za szerokie spektrum działania, ale także wysoką stabilność w zmiennych temperaturach. Na kolejnych pozycjach listy popularnych antybiotyków znalazły się cefalotyna, karbenicylina i amoksycylina. Wszystkie one mają jednak jedną podstawową słabość: stosowane w nadmiarze, przestają być groźne dla bakterii, które uodparniają się na ich działanie. Jak szacują naukowcy, jeszcze kilkaset lat temu stężenie antybiotyków w naszych rzekach wybiłoby z dużym prawdopodobieństwem wszystkie żyjące w nich drobnoustroje. Dziś duża część z nich staje się niewrażliwa na tego typu „terapię”. A to z kolei powoduje, że wzrasta ryzyko infekcji bakteryjnych, zwłaszcza tzw. zakażeń szpitalnych. Według danych Europejskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób co roku z powodu infekcji szpitalnych umiera w Europie ponad 37 tys. ludzi. W Stanach Zjednoczonych liczba ta jest jeszcze wyższa i przekracza 100 tys. zgonów rocznie. W krajach Zachodu infekcje te zajmują 6. miejsce wśród najczęstszych przyczyn śmierci pacjentów. W krajach rozwijających się sytuacja jest zapewne jeszcze gorsza, choć trudno tu o szczegółowe dane. A ponieważ główną przyczyną tego typu zakażeń jest kontakt z powierzchniami, na których rozwinęły się ogniska bakterii, sektor medyczny od co najmniej kilku lat stanowi jeden z największych rynków zbytu dla powłok antybakteryjnych.
Komentarze (0)